Szczenięta
co nowego » Szczenięta
SZCZENIĘTA 2023
SZCZENIĘTA 2022
JADĄ GOŚCIE , JADĄ...
TU MIESZAMY, TU PRZYJMUJEMY GOŚCI...
Zapraszamy!
SPRZEDANE 07.07.2022
JUŻ NA WALIZKACH!
"Pomyśl przy ilu osobach czujesz się wspaniały, niezwykły, jedyny...Psu nie potrzebne są luksusowe samochody, wielkie domy, czy ciuchy od markowych projektantów. Patyk nasiąknięty wodą wystarczy w zupełności. Pies nie dba o to, czy jesteś bogaty, czy biedny...bystry, czy tępy, mądry czy głupi, oddaj mu swoje serce a on odda Ci swoje. O ilu ludziach możesz to powiedzieć?
Ilu ludzi może Cię uczynić rzadkim, czystym i wyjątkowym?"
Film: "Marley i Ja"
Dlatego proszę- kochaj to rude, co zamieszkało w Twoim domu!
CZAS JUŻ PAKOWAĆ WALIZKI
RED RIVERA Z DYNASTII Jantarowa Fuga jako ostatnia pożegna kostrzyński dom, zamieszka w Trójmieście.
W przyszłości bywać na wystawowych wybiegach . RIVA to odważna, sprytna sunia, pełna pomysłów, potrafi wszczynać awantury, ma swoje zdanie , wszędzie wścibia swój czarny nosek. W przeciwieństwie do siostry pierwsza wskoczyła na tapczan i mimo naszych protestów chętnie korzysta z zakazanych schodów.. Świetny z niej entomolog. Interesują ją zabłąkane na oknie muchy , brzęcząca osa obijająca się o szybę, "szczypawka" , która wędruje po ogrodowej poduszce. Cierpliwie obserwuje pająka, który szydełkuje swoją misterną pajęczynę . Gdy owad z jakichś owadzich powodów nieruchomieje, trąca go łapką, zdaje się mówić- no co, ruszaj, ruszaj...
Na fotce z tatą i mamą.
RED LOVE Z DYNASTII Jantarowa Fuga ( FCI) już za moment pożegna rodzinny dom. W hodowli zwana RUDKĄ, a przez nową rodzinę, na cześć mamuśki - LALĄ. To mocna, pełna temperamentu sunia. Choć wszędzie jej pełno, z rozwagą podejmuje decyzje, wie, że po schodach szczeniaczki nie mogą schodzić i cierpliwie czeka, aż ktoś weżmie na rączki. Wie również, że takim małym dziewczynkom jeszcze nie wolno skakać na łóżko.
Ale w ogrodzie- hulaj dusza, świat do niej należy. Pluszcze się w baseniku, zbiera szyszki, szleje z pluszakiem, a po gęstej długiej kitce mamy, zwanej top knotem, już niewiele zostało. Oczywiście pomaga w domowych pracach, zamiatanie i mycie podłogi to fantastyczne zajęcie- poszarpać szczotkę, zabrać puckę- super zabawa. Pańcia wyrywa chwasty z donic i gazonów- ja, ja chętnie to zrobię. niestety, zamiast zielonych nieproszonych gości, łupem padają kwiaty. No cóż za parę dni jedzie do Holandii a tam kwiatów mnóstwo...I po co robić wielkie haloo o jednego złamanego kwiatka.
Podobnie jak ROCK- N -ROLL zamieszka z jantarową rodzinką- przyrodnią kuzynką ? ciotką? nie umiem ustalić jakie koligacje łączą ją z JENIFER OF LOVE Jantarowa Fuga , córką o. Inter.Champ. Zw.Europy BELA MI BONAPATE von der Salana i m. Ch.Pl.Ch.Mł.Zw.Pl. E- HAWANĄ z Jantarowej Fuga(FCI). Tak już jest- mądrzy ludzie wiedzą, co jest lepsze od jednej jantarki? Dwie rude jantarki!
Niech ci holenderskie wiatraki przywieją dni pełne szczęścia i miłości!
PACHNĄCEGO ŻYCIA MAŁA!
ŻEGNAMY ROCK- N- ROLLA Z DYNASTII Jantarowa Fuga
Teraz nastał czas pożegnać Rock-N- Rolla. W tym przypadku imię nie bez powodu- jedzie do JAROCINA, miasta, które słynie z kultowego FESTIWALU MUZYKÓW ROCKOWYCH. Choć to wydarzenie to już historia, ale pamięć o nim ciągle żywa i w środowisku melomanów, i mieszkańców. Odjeżdża do młodych, sympatycznych ludzi prowadzących aktywny styl życia. Opiekować się nim będzie sędziwy jantarowy wujek, syn słynnej w Europie Multi.Championki HONDY z Jantarowej Fugi i francuskiego tatusia z tytułem Zw.Świata. Można powiedzieć, że trafił do rodziny, z którą spędzi, mam nadzieję, dobre życie.
ROCKI to zgrabny, wzorcowy piękniś, różni go od rudego rodzeństwa kolor dojrzałego zboża. Doskonale wpisze się w klimat dynamicznego miasta. To prawdziwy sportowiec. Uwielbia gonitwy, ostre zabawy,potrafi walczyć o swoje , często udowadnia, kto tu rządzi... Oj będzie się działo!
Właścicielom życzę szczęśliwych wakacji koloru blond.
Pierwszy zrobił to RUBENS Z DYNASTII Jantarowa Fuga. Imię jego nie ma nic wspólnego z imiennikiem. To zgrabny rudy piesek o sympatycznym usposobieniu, skory to zabaw i psot. Zamieszkał w stolicy. Od pierwszego dnia zaprzyjażnił się z ZUZIĄ i teraz wspólnie rozrabiają. Przed podróżą warto sprawdzić, czy "walizka" właściwie spakowana. Wszystko w porządku: spanko jest, jedzonko również, kocyk pachnący starym domem, pieluszki i w razie czego-zestaw młodego żygacza, oraz najważniejsze- ulubiona zabawka. Można śmiało, choć z łezką w oku, ruszać w świat. Tam czeka wiele nowych wrażeń...Żegnaj malutki. Bądź szczęśliwy...
WHO IS WHO?
I pomieszało się! Nowe pomysły, inny chip , inne imię, inny właściciel. A sprawców wielu. Na szczęście wszystko dobrze.
Komisją była, obejrzała, pochwaliła- zdrowe, mocne, wesołe. Jądra liczyli, liczyli - bilans: cztery. Podobnie z uzębieniem- zgryz nożycowy, bez liczenia widać- zęby 6/6, na wszystkie trzonowe trochę poczekamy. Już trzy razy odrobaczone, szczepienie zgodne z wiekiem.
Biurokracji stało się zadość-metryki w szufladzie. Już powoli pakujemy walizki. A w oku łza się kręci...
Teraz popatrz kto jest kto. Zapraszam.
OSWAJANIE ŚWIATA, CZYLI CZAS SOCJALIZACJI
Najważniejszy! Między 4-12 tygodniem szczenięcego bytu w tempie zawrotnym dzieje się wiele i w futrzanym ciałku, i pod rudym moherkiem. Wmyśl zasady- czego Jaś się nie nauczył, Jan nie będzie wiedział, staram się wykorzystać ten krótki czas. Ustaliliśmy wcześniej, że nasz rudzik jest psem. To za mało. Teraz trzeba nuczyć się, jak być psem.
A być psem to poznać i przestrzegać savoir- vivre oraz psiego kodeksu.
To poważne zadanie mamuśki. Dlatego jest z nimi. A to co wyprawia, czasami budzi grozę. Świadoma wychowawczej roli suki , musiałam ograniczyć swoją interwencję do gderania- Lalka przestań, co ty wyprawiasz, zostaw go...Udaje, że mnie nie widzi. Ma to w nosie, albo patrzy w oczy i zdaje się mówić: stara, wyluzuj, wiem co robię, dam radę, jest okey! Dalej goni, iska, przewraca, gryzie, warczy, szczeka, dławi za gardło...Zakopuje znaleziony patyk...warczy. Często słyszę skowyt, oczywiście głupia biegnę sprawdzić. A to tylko bolesna nauczka- tak nie wolno. Już wiem, więc nawet nie gderam.Choć zabawy te wyglądają grożnie, maluchy nie uciekają. Czyli nie jest najgorzej. Te zachowania są konieczne, to nauka jak być psem. Futrzaki uczą się komunikacji ze stadem, zacieśniają braterskie więzi, poznają swoje miejsce w stadnej hierarchii. Orientują się ile mogą i gdzie jest granica, której przekraczać nie należy, albo będzie kara!
Moja rola być obok, obserwować, animować...W tym czasie człowiek nie może ostro reagować. Do czasu. Stopniowo
Lalka z wyboru i instynktu kończy swoją rolę. Ja z konieczności, również z wyboru, przejmuję pałeczkę edukacyjnej sztafety. Przejmuję odpowiedzialność za to jakim, za przysłowiową chwilę, będzie nasz pluszak. Ja zaczynam uczyć, co wolno ,czego nie. Zaczynam zakazywać- be, fe, i „tepe”. Jest jeszcze słynne NIE!NIE! I NIE! Tak sobie pozwoliłam pokrzyczeć z nadzieją, że behiaworyści nie słyszą. Nie wolno go używać w kontaktach z psami. Niestety, nie umiem go wyplewić. Więc padają zakazy- nie łaż w te róże, lub- nie pij wody z kałuży. NIE szczekaj!
A za chwilę z innej beczki- malutki, nie bój się pieska; nie bój się auta...
Jeśli nasz kanapowiec słyszy takie komendy, chyba nie jest mu fajnie- jak tgo pana zrozumieć? Podobno trzeba zastępować innymi „wyrazy.”J tej sztuki nie posiadłam. I najgorsze- gdy padają te rozkażniki-Śmierdzimy.Tak, niestety. Pisałm o pieskowym geniuszu anatomicznym- o węchu. Pies jest wąchaczem. Nie musi patrzeć, by wiedzieć co czujesz, co przeżywasz, w jakim jesteś nastroju, ba- nawet co myślisz. Twój zapach to czytelnia, on stawia diagnozę naszego stanu emocjonalnego. Wielki nos na czterech łapach czuje ,że smierdzisz! Pocisz się i śmierdzisz- radością, szczęściem, akceptacją...Niestety, również złością, nienawiścią,strachem, brakiem akceptacji...TĘ UWAGĘ DEDKUJĘ TYM, CO NA RINGU. Widziałam nie raz, słyszałam nie raz- widzisz przegrałam, bo lazłeś jak krowa do rzeżni...(autentyczne!). Pańcia, to ty cuchnęłaś rzeżnią, mały szedł skulony, na sztywnych łapach, spięty, wiedział, że coś nie halo Na drugi raz zostań w domu, bo nawet kubeł melisy nic nie pomoże. Ten psowaty wie o nas więcej, niż myślimy. Czasami chcemy, by myślał jak my i zachowywał się jak książę angielski, bo szlachectwo zobowiązuje, ma przecież potwierdzenie to w RODOWODZIE. FIGA z makiem! To arystokrata, który wytapla się w cuchnącej padlinie, obwącha obsikany krzaczek, wejdzie w kałużę , gdy ty przed chwilą zostawiłaś u groomera sporą kasę. W dodatku, sika, kradnie kapcie, skacze i obszczekuje przystojnego sąsiada...Zachowuje się właściwie dla swojego gatunku. Naszą powinnością jest przygotować go do szczęśliwego bycia w świecie ludzkim. Nie tresuj go, czasy kija i kolczatki dawno minęły, dzisiaj wychowujemy dobrym słowem i nagrodą .Wypełnij kieszenie smakoszkami i do roboty, pamiętając o tym, że ma pozostać psem a nie futrzanym ludzikiem. Tylko od nas zależy, czy jako dorosły będzie szczęśliwym psem, otwartym na ludzi, odważnie kroczącym przez psie życie? Czy płochliwą, nieufną, bojażliwa istotą! Postaraj się! I pamiętaj, że obowiązuje KODEKS DOBROSTANU ZWIERZĄT FAWC! Ale o tym kiedyś. Na koniec piękne, mądre słowa p. Emila z:www.czerwonypiesek.pl:
„ŚWIAT JEST PIĘKNY! TWÓJ SZCZENIAK SIĘ O TYM PRZEKONA. TYLKO POZWÓL MU SPOKOJNIE, KROK PO KROKU GO POZNAĆ.”
PS. -Wspieram ZŁOTĄ DWUNASTKĘ Margaret Hughes( zapraszam na: www.pudle-jantarowafuga.pl do „CZYTELNI”.
- Polecam książkę pt. NIE! Agnieszka Orłowska
Mamy 7 tygodni
b
POZNAJMY SIĘ
1. ROCK N ROLL Z DYNASTII Jantarowa Fuga ( FCI)
2. RAFAELLO Z DYNASTII Jantarowa Fuga ( FCI)
3. RED LOVE Z DYNASTII Jantarowa Fuga ( FCI)
4. RED HELA LA Z DYNASTII Jantarowa Fuga ( FCI )
UCZYMY SIĘ JAK BYĆ PSEM
Sięgam do kynologicznej literatury i... dowiaduję się, że dopiero teraz mam psy...Minęły 4 tygodnie i zaliczyliśmy tzw. OKRES PRZEJŚCIOWY, czyli czas kiedy moje kluchy nauczyły się, jak być psem. Oczywiście warto czytać, ale gołym okiem widzę kolosalny postęp i w rudych ciałkach, i ich główkach . Oczy to już nie szparki, szary rozmazany świat nabrał kształtów i pomalował się na żółto i na niebiesko . Tak pozostanie! Dlatego zabawki kupuj koloru zielonego, granatowego, błękitu, brązu...Z palety czerwonej zrezygnuj. Choć nasz pupil postrzega świat mniej kolorowo niż my, lepiej niż człowiek widzi w nocy, zwłaszcza ruch i ma znacznie szersze widzenie, nawet panoramiczne. Wpisane jest to w eksterier rasy.
Kanały zewnętrzne uszu są już otwarte. Nic dziwnego, że postrzegam jak reagują na domowe hałasy. Świadoma, że słuch psowatych jest doskonały, zdolny słyszeć to, co dla nas jest niesłyszalne- ultradźwięki. Chrońmy ten skarb, szczególnie w wieku szczenięcym. Również całe życie!!!
Węch. Kolejny psi skarb! Genialny! Od początku jest doskonały i od chwili narodzin doskonale działa. Każda zmieniona pielucha, kocyk, miseczka, mama, siostra... noskiem oceniana...do zapachu człowieka musi się przyzwyczaić. Należy się Naturze nagroda Nobla.
Gorzej ze smakiem, tu nie była rozrzutna. Tylko 700 kubków smakowych.
Mało! My mamy 10000! Nic dziwnego, że dogadzamy podniebieniu. Nasz Śliczny rozróżni cztery- gorzki , kwaśny, słodki, słony. To nie znaczy, że skoro rozróżnia masz solić, a jeszcze gorzej- skoro nie czuje- pieprzyć...Na szczęście nie jest tak źle. Jest genialny węch, który ubogaca smaki.
Skoro smaki, to o jedzeniu . Czasami nasz osesek jeszcze w powłokach porodowych, ku naszemu zachwytowi, dobiera się do cycuszka mamy. To dzięki węchowi, wrodzonym receptorom ciepła i pierwotnej sztuce ssania, wie gdzie ma zmierzać, by osiągnąć cel… Niestety, innych czynności musi się nauczyć. Najpierw lizania. Rudki już ją posiadły. Testerem były nasze twarze, . Na dalszym planie- sztuka gryzienia. To jeszcze przed nami/ nimi. Od kiku dni degustują skrobaną parzoną polędwicę wołową. I objawia się bolesna prawda- to nie lalunie, jak się nam zdawało, a dzikie bestiie, żądne krwi...Mamy już za sobą pierwsze zadawalające próby z kozim mlekiem...Ale to jest tylko zabawa, edukacja. Ciągle wolą mleko matki, dlatwgo jeszcze podstawową dietą jest pokarm Lalki. Musi wyprodukować każdego dnia 3,5- 4% masy swojego ciała. Bardzo dużo! Silna , zdrowa sunia, przy czterech maluchach, daje sobie doskonale radę. Jednak piąty tydzień zaczyna się dość rewolucyjnie . Rubisie będą częściej korzystać ze stołówki pańci. Karmiącej mamie ograniczać będziemy, nieograniczony dotąd, dostęp do różnych smakowitości.
Ciągle jeszcze chwalimy się- czysto, pachnąco...To zasługa mamuśki. Póki dziatwa nie przejdzie na naturalne papu, czuje się w obowiązku...Coraz więcej w psim nocniczku ( specjalna tacka z podkładem) pojawia się mokrych plam, pęcherz dobrze pracuje! Cieszę się! Gdy z kojca dobiega kwilenie, piski, warczenie , nawet szczekanie. Wpadam w euforię, gdy już witają mnie eksterierowo ustawione
na godz. 9.15 słodkie rude ogonki. Uśmiecham się, bo wiem, że nie tyko ciałko się rozwiaja, pod czaszką też odbywa się wielkie dzianie...
Cieszę się! Nauczyły się być psem!
Ciąg dalszy lekcji- jak być psem- trwa...
Bądźcie z nami!
Co w koszu piszczy?
A w koszu cisza! To już dwa tygodnie celebruję z LALKĄ jej macierzyństwo.
Z tym, że ona coraz częściej opuszcza kosz, a ja coraz dłużej przy nim sterczę.
Patrzę i podziwiam! Cieszę się, że mam przywilej uczestniczenia w kolejnym misterium, wcześniej w akcie narodzin, teraz dorastania. Mam szczęście być obok i podziwiać. Zdaniem naukowców rudziki zakończyły pierwszy etap rozwoju- okres noworodkowy. W posagu otrzymały od natury istotne do przeżycia umiejętności- rewelacyjny zmysł węchu, który bezbłędnie wskazuje drogę do obfitej mleczarni mamusi. Choć nie potrafią zarządzać temperaturą swojego rudego ciałka, doskonale wiedzą, gdzie jest źródło ciepła. Potrafią krzykiem i skomleniem wyrażać, że jest źle, bo zimno, bo pusto w brzuszku, bo braciszek- łakomczuch brutalnie rozpycha się. Na początek tylko tyle i aż tyle wystarcza, aby przeżyć. Na dłużej zbyt mało. Stąd w koszu ustawicznie dzieje się...Kremowe noski, których mogły pozazdrościć świnki, nagle zmieniły się w czarne, czarne guziczki. Obowiązkowy rytuał codziennego ważenia przestał być koniecznością, gdyż wagę podwoiły w pierwszym tygodniu! Trzeci tydzień witają otwartymi oczkami, jeszcze z przymrużeniem oka i na szaro, ale widzą. Choć na pełne słyszenie muszę jeszcze poczekać, bez wątpienia słyszą. Pieluszki ciągle czyściutkie, pachnące...Czyli doskonale pracują jelita i pęcherz. Tu jeszcze konieczna jest interwencja suni.
Małe rodzą się ze znikomą aktywnością mózgu, ale w okresie noworodkowym dokonuj się niesłychany postęp. By to dostrzec nie potrzebne są badania EEG.
Ilustracją tego rozwoju są wspomniane wzrok i słuch. Ów postęp nie może się obyć bez naszego udziału. Jestem szczęśliwa, że mam prawo w tym działaniu uczestniczyć. Biorę na siebie odpowiedzialność za to, jaki pudel z moim przydomkiem będzie w przyszłości.
W filozofii i psychologii od stuleci funkcjonuje określenie Tabula rasa, co z rasą nie ma nic wspólnego. Odnosi się do mózgu człowieka, widzianego jako czysta tablica, na której dopiero codzienne doświadczenie zapisuje wiedzę, która czyni nas mądrymi, wrażliwymi... Pogląd ten przenosi się na nasze kochane czworonogi. Stąd w nowoczesnej kynologii kładziemy duży nacisk na tzw. stymulację. Już od pierwszych dni życia malucha, mimo jego protestów, bierzemy go w dłonie, przytulamy, całujemy, przewracamy na grzbiet, drapiemy za uszkami... Po prostu- dotykamy. Udowodniono, ze dotyk odgrywa niebagatelną rolę w rozwoju mózgu, znacząco wpływa na rozwój psychiczny i społeczny. Rozwija zmysły. Dzięki niemu zwierzęta komunikują się ze sobą, tworzą więzi rodzinne, zacieśniają kontakty w stadzie. Jednym słowem- uczą przynależności do psiego gatunku. Uczą też przywiązania do człowieka, obok którego przyjdzie mu żyć. Bez naszej obecności i wsparcia nasz pupil będzie bojażliwy i nieufny. Nasz dotyk uruchamia tzw. „wibrusy”, czyli receptory rozsiane po całym pieskowym ciałku. Są odpowiedzialne za różne czucia- dotyk, temperaturę, ucisk, ból... Więc „do serca przytul psa, weż na kolana kota...”Tak czynię, choć bez kota.
Pytacie jak się wabią? Jakże piękne, zapomniane słowo!
Nie wabią się. Zwyczajnie- klucha, blondi, rudka, krawatek...Patrzę obserwuję, jakie cechy objawią się po mojej stymulacji. Przed nami kolejne dwa tygodnie, zwane okresem przejściowym, czyli nowe obowiązki, spostrzeżenia, wrażenia.
Jak zajrzysz, to opowiem.
PS. Zapraszam też do zakładki SZCZENIĘTA 2021- Z PAMIĘTNIKA RUDEGO PUDLISZONA.
Najszczęśliwszy czas w życiu hodowcy
Są! Są! Ale łatwo nie było. Żeby nie straszyć przyszłych hodowców, złe chwile zostawiam za sobą... Zapominam o telefonach do pół Polski... O porodzie w samochodzie na podwórzu centrum weterynarii.... Jestem tu i teraz. Ważne, że skończyło się dobrze, suka i maluchy w doskonałej kondycji. Cztery! Opadają emocje, oczy kleją się ze zmęczenia, nieczesane włosy jak statua wolności i u akuszerki, i u położnicy... Ale jest dobrze. Suka na siłę wynoszona do ogrodu, nie chce nawet na chwilę zostawić noworodków, tak będzie przez kilka kolejnych dni. Maluchy lądują w czystym koszu, celowo wyścielonym biała pościelą, by szybciej dostrzec fizjologiczne zmiany.
Wkrótce dołączy do nich mamuśka. W domu spokój. Tylko stado pod furteczką do pokoju czatuje, węszy, upomina się- pokaż,pokaż... Wedle życzenia- prezentacja następuje. Klęczę przy koszu, kręgosłup odmawia posłuszeństwa, efekt kilkudziesięciu godzin w niewygodnej pozycji. Rodzina pomaga, wielki kosz wędruje na małżeńskie łoże, mąż do gościnnego...
W nocy czuwam...Nucę piosenkę Mieczysława Foga: ”Nasza jest noc, a oprócz niej nie mamy nic”... Choć w niej o co innego chodzi, kreuję ją hymnem hodowców, gdyż każdy doświadczony hodowca wie, że w nocy się nie śpi! I wie dlaczego! Ale nie będę Was straszyć!
I cieszę się z kolejnych nocy i dni. Cieszę się. Akceptuję to co dostałam. Celebruję każdą chwilę, chłonę każdy szczegół,zapamiętuję każdą minutę, bo ta już nigdy się nie powtórzy... Chwilo trwaj!
Mija tydzień, za chwilę następny. I to jest ten najlepszy czas w pamiętniku hodowcy. Emocje opadły, teraz spijamy nektar sukcesu. Żyję luksusowo.
Z powodu kręgosłupa poleguję obok kosza. Obserwuję skarby...Wiem, czekacie na teksty... Cztery, cudne , pachnące pulpety, błyszczą czekoladowym najdroższym aksamitem. Zdaje się, że rudego ciałka z każdą godziną coraz więcej, więcej, potwierdza to obowiązkowa w pierwszym tygodniu waga. Rozkosznie pokazują swoje obłe brzuszki.
Noski czarne jak węgielki. Czasem rozkosznie pomrukują. Piękne! Wiem, wiem, Wasze też piękne! Każda pliszka swój ogonek chwali. Pachnąca cisza...Zdrowy szczeniak tylko w trzech przypadkach płacze- gdy zimno, gdy głodno, gdy nie może dopchać się do cycka. U nas cicho, bo w brzuszku mamy istna mleczarnia. Ciepło, gdyż regulaminowo dbamy o nie: w pierwszym tygodniu trzymamy powyżej 37 C, pamiętamy, że poniej 35 C nie działają enzymy trawienne, to jest główny powód śmierci osesków! Z biegiem czasu powinna być niższa, ale w czwartym tygodniu- nie poniżej 25 !
Są cztery! Kolor wpisany w świąteczną tradycję. Piękny!Jak wielkanocne tradycyjne „kraszanki”, czyli jaja malowane skorupami cebuli- bardzo ciemne, ciemne ciemne i chyba ciemne, i blondyn! A my z LALĄ obok. Czysto, pachnąco, nie ma co robić, tylko patrzeć i podziwiać. Nawet pieluchy nie trzeba zmieniać, wszystko załatwia mamuśka. Niestety, już niedługo przekaże pałeczkę pańci. Zaczną się sympatyczne kupki, kilka razy dziennie zmieniane mokre pieluszki, skrobana wołowinka, dzidziusiowe paszteciki, odżywki... I to ja będę zamykać sztafetę. Dlatego, proszę- chwilo trwaj...Póki co, wykorzystuję ten fajny czas. Krzyczę w głąb domu- hop! Hop!Jest tam kto? Zrób mi kawę, tylko pół łyżeczki cukru!
I na obiad wyjmij sobie z zamrażarki świąteczny gulasz, bo się zepsuje!
Smacznego!
PS. W naszym domu i takie słyszało się rozmowy-
Babcia do telefonu:”...niestety, nie mam czasu...będę rodzić”...
Wnuczka do Babci:...”czemu kłamiesz, przecież to LALA rodzi.”
A z tego co widać, to chyba pół prawdy.
Ale te dwa tygodnie to mój, mój dobry czas!
Za chwilę dołączy do nich LALA. W domu spokój. Tylko stado czatuje przy furteczce, węszy, upomina się- pokaż, pokaż- wedle życzenia, nim przyjdzie suka
Wiosna wiosna wiosna ach to ty”...
( M. Grechuta )
A u nas ekscytacja- zakwitły jabłonie, czyli czas gdy w Jantarowej Fudze rodzą się rude pudliszony ( zapraszam do zakładki SZCZENIĘTA 2021 ).
Roku Pańskiego 2022 – Wielkanoc odwołana. Nie pachnie świątecznym bigosem, pasztetem ani wanilią mazurków. Gości też nie będzie.
Sypialnia zamieniona na porodówkę. Sterty pieluch i podkładów. Z piwnicy przywleczony wielki kosz. W miejsce kwiatów na parapecie rozłożone porodowe „przydasie”- odkażone nożyczki, termometr, mini waga, termofory, jedwabne nici, smoczki, butelki, sztuczne mleko...Czekamy.
Mija jeden dzień, drugi...Co kilka godzin fałszywy alarm porodowy, istna zabawa w kotka i myszkę. Mierzymy temperaturę- 38.9, 38.7, 38.1, 37 i coś tam...I chyba zaczęło się! Emocje sięgają zenitu. Ale godziny płyną, mija noc. Telewizor milczy, obiad wczorajszy, żaluzje opuszczone, psiarni nie wolno szczekać...Buntują się, mogą zaglądać tylko przez furteczkę. Wiedzą, że coś się dzieje, już to przeżywały.. Weterynarz z kwaśną miną przyjął wiadomość o ewentualnym zakłóceniu świątecznej atmosfery. Nie śpieszymy się, tu natura rozdaje karty. Wiele już takich widowisk przeżyliśmy, niby jest książkowo, ale w życiu nigdy nie powtarza się w tym samym wydaniu.
Lala patrzy mi w oczy.. Ze łzami w oczach przytulam ją , drapię za uszkiem, przepraszam - wiem, wiem , to ja zgotowała ci ten los. Czas płynieeeeee...Jest, jest!!! Na wyprzódki z Lalą rzucamy się na na sporą rudą kluchę, suka masuje brzuszek, ja gruszką oczyszczam nosek , pyszczek, odcinam i zaplątuję pępowinę. Mały/mała- w tej chwili najmniej istotne, ale zapamiętuję, który był pierwszy-łapie pierwszy oddech, krzyczy, trzepie nóżkami...
Jest fajnie. Przytulam, całuję aksamitny łepek, witaj ! Oddaję we władanie mamuśce, która masuje brzuszek, koi przykre wrażenia pierwszych chwil na świecie. Maluch bez pomocy już przy sutku, bo z tym odruchem się rodzi; lizania a później gryzieńia musi się nauczyć. Spokój. Znowu czekamy...Wydaje się- mijają lata świetlne. Mamuśka spokojna, zajmuje się maluchem, dość obcesowo przewraca go na wszystkie strony. Chcę reagować, uspokajam siebie- ona lepiej od ciebie wie, co dobre. Upływają dwie, upiorne godziny. Pocieszam się, że silny, zdrowy, aktywny, jak pijawka przyssany do cycuszka . Zmęczenie totalne. Lalce podaję wodę z miodem, chętnie popija, ja podniecam się kawą. Ziewający Mąż zagląda- a wy co, rekord Guinessa bijecie? Zmykaj, pielucha leci w jego kierunku. Suka się niepokoi, gwałtownie oddycha, szczeniaczek ją nie interesuje. Dobry znak-parcie jedno, przerwa,.. następne... Najpierw główka, skurcz i świat powitał kolejny cud natury.
Jest wielkanocna noc. Misterium trwa...
SZCZENIĘTA 2021
Y E L L O W D O G !
My z DYNASTII Jantarowa Fuga - Prince Exllance, Perfect Chief, Prima Donna i Prima Queen wspieramy światową akcję- Yellow Dog.
Nie wiesz co to jest? Posłuchaj. Coraz częściej widujesz na spacerze pieska, który na szyi ma muszkę, kokardkę, wstążkę, smycz, obrożę czy bandamkę w KOLORZE ŻÓŁTYM. Właśnie to jest YELLOW DOG ! Międzynarodowy projekt prowadzony od kilkunastu lat, wspierający prawa czworonogów. Choć pies jest przyjacielem człowieka, ma prawo do własnej przestrzeni. Jest to prośba psa i opiekuna, kierowana do przechodniów- nie głaszcz, nie zaczepiaj, nie karm...Przypomina, że nie powinno się go dotykać bez zgody właściciela.
Jednocześnie zapewnia komfort psychiczny i psu, i właścicielowi.
Żółty kolor w tym przypadku może mieć wiele znaczeń- ochronę szczeniaka przed nadmiarem czułości ze strony przechodniów, lub sugeruje okres poszczepienny, agresję, niedyspozycję fizyczną czy pracę z osobą niewidomą.
Prosimy – uszanujcie to ! Dziękujemy !
I N F O R M A C J A
Szczenięta ukończyły 9 tygodni. A zatem weszły w bardzo trudny okres, zwany potocznie czasem strachu.
Zgodnie z sugestią behiawiorystów maluchy, które nie opuściły dotąd hodowli, powinny unikać radykalnych zmian i pozostać w niej do ukończenia 12 tygodni. W tym czasie będą poddane obowiązującym szczepieniom stosownym do wieku i ochronie poszczepiennej.
W związku z powyższym ciągle przyjmujemy ofertę na nowego opiekuna pieska.
Zapraszam do CZYTELNI na cykl: O CZYM POWINIEN WIEDZIEĆ WŁAŚCICIEL RUDEGO PUDLISZONA.
MOTTO:
PAMIĘTAJ- ŻE KAŻDY NASTĘPNY PIES,
NIE BĘDZIE TAKI, JAK TEN PIERWSZY!
ÓSMY TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA.
Tak , tak! Żyjemy już osiem tygodni. Według Regulaminu ZKWP to świetny czas na opuszczenie rodzinnego domu. Jesteśmy na to gotowe i dobrze przygotowane.
Pamiętasz nasz 1. tydzień?
Byliśmy jak TABULA RASA, choć termin ten z rasą nie ma nic wspólnego! To filozoficzny pogląd głoszący, że zarówno ludzie jak i zwierzęta rodzą się jako czysta, niezapisana karta, na której wiedzę zapisuje to, co zdobyliśmy przez doświadczenie. Nieporadny rudy pluszak musiał nauczyć się czynności życiowych- jeść, stawiać pierwsze kroki, siusiać, oraz uczuć wyższych wyrażanych machaniem ogonkiem i szczekaniem.
Poznaliśmy jak należy komunikować się ze zwierzęcym i ludzkim światem. Wiemy, że choć jesteśmy kochane, nie wolno nam wszystkiego! W ciągu tych tygodni na naszej pustej tablicy zapisało się szybkim tempie wiele cennej wiedzy. Przez najbliższe cztery tygodnie tej wiedzy będzie przybywać, bowiem do 12-13 tygodnia bardzo intensywnie ją chłoniemy.
Nie znaczy to, że edukacji nadszedł kres. Na jej zdobywanie, każdy wiek jest dobry. Ciągle będziemy się, uczyć, niestety- wolniej, w myśl przysłowia: CZEGO JAŚ SIĘ NIE NAUCZYŁ, JAN NIE BĘDZIE WIEDZIAŁ!
Co dalej? Zapewne opowie nasza Pani w zakładce: C Z Y T E L N I A, dokąd w jej imieniu ZAPRASZAM.
A na fotkach prezentacja naszej gromadki. DO ZOBACZYSKA!
Żegnamy naszą Panią, która z miłości do pieskości była z nami od trudnych narodzin po smutne rozstania.
Dziękujemy za masowanie stopek i brzuszków, za głaski i przytulaski do serducha i pyszne jedzonko...
Za czas, spokój i cierpliwość włożone w nasze udomowienie, czytaj- socjalizację.
P A, P A. L I Z A C Z K I- RUDZIKI z DYNASTII Jantarowa Fuga.
SIÓDMY TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Świat jest piękny! Twój szczeniak się o tym przekona.
Tylko pozwól Mu spokojnie, krok po kroku go poznać.
Pan Emil; www.czerwonypiesek.pl
Czas szybko minął. I oto kolejny tydzień za nami. Jak zwykle obfity w zmiany, nowe odkrycia i fascynacje.
Według uczonych nasz 7 tygodniowy móżdżek jest już w pełni ukształtowany. Do 12-14 tygodnia bardzo intensywnie odrabiamy lekcje z przedmiotu- poznawanie świata.
Niestety, nasza troskliwa dotąd Mamuśka, stopniowo kończy swoją rolę w naszej edukacji. Pałeczkę przekazuje ludziom, to oni biorą na siebie odpowiedzialność za to, jacy będziemy w przyszłości!
Jeszcze bawi się z nami, pozwala pociumciać resztki mleczka, ale coraz częściej powarkuje i zostawia nas na dłużej. Chroni się przed naszymi ostrymi ząbkami i pazurami , ale najważniejsze- uczy samodzielności.
Tyle wokół nas nowego, że nie mamy czasu na płacz. W domu znamy już każdy kąt, teraz czas na poznanie nowej przestrzeni. Coraz więcej czasu spędzamy w ogrodzie.. Wymyślamy różne figle. Mamy plac zabaw.
Wspinamy się po pochylni, z wdziękiem pokonujemy tor przeszkód, gonimy piłeczkę, sprzeczamy się o pluszaka usiłujemy odgryżć gumowy ogonek piszczącej zabawce...Ale mamy tyle wyobrażni, że do zabawy nie potrzeba nam profesjonalnych zabawek, wystarczy kulka szeleszczącego papier, kawałek patyka, sznurka, nawet obsikana pielucha, a zabawa na sto dwa. Teraz naszym psotom towarzyszy szczekanie i dżwięki ulicy. Wiem już z domu jak warczy odkurzacz, mikser czy maszynka pachnąca naszym mięskiem. Przerażały nas odgłosy tłuczonych schaboszczaków.
Podobnie stuka teraz sąsiad na budowie...a my się nie boimy. Okazuje się, że nawet "bite" kotlety mogą spełniać
rolę wychowawczą. Z lewej i prawej pracuje kosiarka. Pan wyprowadza swojego suwa. Za płotem szczeka pies sąsiada...
W stres wprawia nas jeszcze BIM! BOM! dobiegające z pobliskiego kościoła. Choć wszystko, co nowe nas niepokoi, musimy oswoić te dżwięki, bo przyjdzie nam żyć wśród nich.
Coraz gwałtowniej nasz szczęśliwy, beztroski świat zakłóca brutalna rzeczywistość, a my wraz z nią wkraczamy w krąg rasowego psa.
Znowu nas odrobaczono.
Oznakowano bolesnym chipem.
Przeszliśmy standardowe dla wieku szczepienie.
Teraz oczekujemy na ocenę Komisji Hodowlanej ZKWP, która da certyfikat na psa rasowego. Następnie dostaniemy METRYKĘ, na jej podstawi Zarząd Główny w Warszawie wystawi RODOWÓD.
Przeżyliśmy już przykry kontakt z maszynką do strzyżenia i na nowych zdjęciach prezentujemy nasze słodkie puchate
pysie w nowej stylizacji. Tylko z tymi zdjęciami mamy wieczny kłopot- nudzimy się, kręcimy , wiercimy, machamy ogonkami...Nic dziwnego, że nie zawsze są udane. Ale to, że jesteśmy piękne i przystojni, to widać nawet na byle jakiej fotce!
Co jemy ? To co wcześniej. Tyle, że więcej i rzadziej, i z nowymi dodatkami- jakieś suplementy dla zdrowia, zielony groszek, posiekane jajko przepiórki ( 6 x 6 ), batat w miejsce ryżu, jogurt z łyżeczki, na przegryzkę- sucharek, surową marchewkę, a w nagrodę- pychotki!
ZAPRASZAM za tydzień na ostatni: ÓSMY TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Będzie ciekawie! Do zobaczenia!
Motto. SZCZĘŚCIE TO MAŁY, CIEPŁY SZCZENIACZEK!
Charles Schulc
SZÓSTY TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
I znowu eksmisja! Tym razem mamy swój apartament, ale choć w nim domowy plac zabaw, buntujemy się! Chcemy tam, tam... Na szczęście wypuszczają nas na tzw. pokoje. Wówczas wszędzie nas pełno. Wymyślamy szalone zabawy. Fantastycznie jest poszarpać firany, spróbować ostrych ząbków na jakimś kabelku, urządzić gonitwę z wsssstęgą kradzionego papieru toaletowego.
Ale najfajniejsza zabawa to zapasy z rodzeństwem, przy tym ostrzegawczo warczymy, gryziemy, nierzadko słychać pisk i skowyt. Pani mówi, że przyjmujemy postawę submisyjną, czyli obronną. Uczymy się zasad komunikacji, poznajemy, jak funkcjonuje psia społeczność. Dowiadujemy się, co można, czego nie; na ile możemy sobie pozwolić w czasie igraszek z rodzeństwem i Matką. Mocno ugryziesz- zostaniesz skarcony! Poznajemy swoje miejsce w psim i ludzkim stadzie.
Bardzo kochamy swoją Pańcię, na jej widok odpadają nam ogonki...Biegamy za nią, prosimy o głaski i przytuliwanie , czasami podgryzamy po piętach, wspinamy po rajstopach ( o tam, o tam, kupi nowe! ), szarpiemy papciowe kokardki . Wówczas słyszymy- FE FE! Po woli orientujemy się, czego nie wolno i w ludzkim świecie.
I jemy! Zawsze mamy apetyt, smakuje wszystko, co zaproponuje nam Pańcia. Oczywiście mięsko, twarożek, jajeczko gotowane na miękko, sucha karma, surowa marchewka, a w międzyczasie- mamine mleczko na deser. Niestety, coraz mniej i coraz częściej na nas warczy i pokazuje zęby. Po prostu uczy dyscypliny, bo już niedługo...
Żegnajcie! Niezła pogoda i wychodzimy na trawkę. Do zobaczenia za tydzień!
PIĄTY DZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Ktokolwiek wymyślił powiedzenie-
pieniądze szczęścia nie dają, zapomniał
o słodkich szczeniakach.
Gene Hill
Jak przewidywałem- kosz powędrował do piwnicy! My jeszcze w sypialni, ale na podłodze i bardzo nas kusi, by zajrzeć, co jest za deskami ograniczającymi nasz wybieg. Słychać nas coraz częściej i głośniej. Już wiemy, że mamy prawo głosu i że świat w tym domu kręci się wokół nas. Ciągle naszą domeną jest spanko, w proporcjach: sen, sen, sen, sen, zabawa, zabawa, jedzenie.
Musisz wiedzieć, że pieski całe życie dużo śpią- z potrzeby fizycznej i z konieczności, gdy na długo zostawiasz je same w domu.
Sporo czasu poświęcamy na zajęcia z rodzeństwem i Mamą. Odkryliśmy, że bawić się można wszystkim.
Oczywiście pluszakiem, piłeczką i gumowym piszczkiem. Fajnie jest potarmosić pieluchę lub kocyk, nie gardzimy kapciem. Wyrosły nam już ząbki. Ich skuteczność najlepiej sprawdzić na uchu i ogonie brata. Jest okazja pokazać, kto tu rządzi i kto najgłośniej krzyczy!
Weszliśmy w tydzień bardzo intensywnej socjalizacji, która potrwa do 12 tygodnia. Pamiętacie, że już od pierwsze dnia życia dotykano nas, głaskano, łaskotano w pięty, klepano po brzuszkach. Pańcia nazywała to stymulacją, dzisiaj mówi, że to socjalizacja, w której niebagatelną rolę odgrywa dotyk. Dzięki niemu psy komunikują się ze sobą, zacieśniają kontakty w stadzie, rodzą więzi rodzinne. Dotyk ma niebywały wpływ na nasz rozwój psychiczny i społeczny, uczy przynależności do psiego gatunku i przyzwyczaja do człowieka, u boku którego przyjdzie nam żyć.
Bez obecności i kontaktu z ludżmi szczeniaczek w wieku dojrzałym może być bojażliwy, nieufny...Nasze receptory- tzw "wibrusy" nierównomiernie rozsiane są w wielu miejscach skóry i są odpowiedzialne za różne "czucia"- ból, dotyk, temperaturę, ucisk.
W ramach socjalizacji trwają przygotowania do wystaw: przednie nóżki prosto równolegle, tylne - do tyłu, grzbiecik prosto, ogonek na godz. 9.10, główka do góry. Ale najgorsze- pokaż ząbki, pokaż ząbki...Może w przyszłości opanujemy.
I znowu odrobaczanie!
I znowu pedikure!
I pierwszy kontakt z tzw. pudlówką, czyli szczotką- też dotyk - reagujemy różnie, siostra krzyczy, braciszkowi przyjemnie, mnie- a co tam!
Jedzenie, jedzenie- to przyjemna strona pieskowego życia! Jeszcze korzystamy z Maminej mleczarni, niestety- mleczka coraz mniej i płynie wolniej... Nasze menu wzbogaciło się o ilość, wielkość i smak posiłków. W jadłospisie pojawiła się gotowana marchewka, indyk, kurczak, kozie mleko... Dalej najchętniej wcinamy wołowinkę.
Są pierwsze propozycje imionek, muszą być na literkę P: PRIMA QUEEN, PRIMA DONNA, PAN DON GRAFF, PAŻ KRÓLOWEJ, PERFEKT CHIEF, PRINCE OF ELITA.
Wpisujemy się w kolejny tydzień, nowe atrakcje, wrażenie, rozczarowania.
Jak zajrzycie, to opowiem. Zapraszam.
'
CZWARTY TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Kup sobie psa! To jedyny sposób,
abyś mógł mieć miłość za pieniądze.
Św. Augustyn
U nas jak zwykle- przeprowadzka! Zamieszkaliśmy na ziemi w jeszcze większym koszu. Często przekładają nas na podłogę, by doskonalić sztukę chodzenia. Idzie coraz lepiej, nie, nie- już nie piwny krok, już poezja ruchu.
Ciągle rozwijamy się. Do niedawna nasze otwarte oczka reagowały tylko na sygnały świetlne i poruszające się cienie. Dzisiaj widzimy już doskonale nawet w ciemności. Z daleka poznajemy Pańcię, gdy zmierza do nas z miseczką jedzenia. Co prawda nie umiemy ustalić jak się wystroiła. Bo pies jak w piosence widzi: "świat na żółto i na niebiesko", no i jeszcze- na szaro. A wiesz, że psy też śmieją i cieszą się, tylko robią to ogonkiem?
My też, by ukazać swoją radość już machamy, machamy, machamy...Głośno wyrażamy też inne uczucia- piszczymy gdy zbliża się a potem odchodzi od nas Mama, wrzeszczymy gdy boli, warczymy, gdy denerwuje nas rodzeństwo.
I najważniejsze- uczymy się jak być psem. Weszliśmy w okres tzw. socjalizacji, Pańcia nazywa go czasem oswajania świata. Przy okazji gonitw, przepychanek, braterskich zapasów nabieramy tężyzny fizycznej i koordynacji ruchowej. Trenujemy refleks, uczymy się porozumiewania się z naszym gatunkiem. Bardzo pomaga w tej edukacji
Mamuśka, która bawiąc się z nami- przewraca , gryzie, warczy, przy okazji pokazuje psie gesty, mimikę, dżwięki, czyli uczy społecznych zachowań, by maluch wyrósł na normalnego psa.
I jemy. Voila! Mleczko Mamy płynie trochę wolniej. Więc z konieczności poznajemy nowe smaki. Najchętniej wciągamy mięsko. Od kiedy Pańcia dowiedziała się, że rzekomo cielęcinka pochodzi ze słabowitych sztuk, zastąpiła ją wołowinką- też smaczna ; powiedziała- cielęcinę zje dziadek. W myśl zasady - do każdej nowej potrawy maluchy należy przyzwyczajać, stopniowo degustujemy żółteczko parzone kozim mlekiem, wiemy jak pachnie moczona sucha karma, ryżowy kleik, kaszka kuskus. Potem- mniej przyjemne- sprzątanie: wycieranie brudnych bródek, łapek i rudych futerek. I do WC... Niestety, Mamuśka już nas nie wspomaga w tej czynności i tego biedny szczeniaczek musi się nauczyć. A gdy to coś pojawi się na pieluszce, Mama wymownie spogląda na Pańcię i zdaje się, że mówi- kochasz, to wąchaj i sprzątaj! Hihi.
Nauczyliśmy się dużo. Wiele jeszcze przed nami. Moi bracia, ciekawi świata, wspinają się na wiklinową ścianę kosza, by poznać, co za nim...To zwiastuje jedno- kolejną przeprowadzkę!
Ale o tym za tydzień. Zapraszam!
TRZECI TYDZIEŃ Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Możesz żyć bez psa,
ale nie warto!
Hainz Ruhmann
Oto trzeci tydzień. Źle się zaczął. Awanturą! Słyszałem jak Pańcia z Mamą umawiały się- ty karmisz w nocy, ja w dzień.
Nic z tego nie wyszło. Mama, choć opuszcza nas na coraz dłużej, robi to, co uważa , a uważa, że dzieci są najważniejsze i ciągle karmi. A że Mamy zawsze mają rację, Pańcia wędruje do kuchni z całym arsenałem rekwizytów do karmienia, słychać jak stukają kubeczki, spodeczki, podgrzewacze...
Ciągle uczymy się żyć, a aby żyć trzeba jeść- tego też musimy się nauczyć. Z odruchem ssania przyszłyśmy na świat.
Dopiero w trzecim tygodniu musimy posiąść sztukę lizania, ostatni etap to gryzienie, a to jeszcze przed nami.
Czynności te musimy trenować na nowych pokarmach. Mamy tylko 700 kubków smakowych, zaś człowiek posiada ich 10000!
Nic dziwnego, że rozróżnia mnóstwo smaków. My tylko cztery: gorzki , słony, słodki, kwaśny. W odkrywaniu smaków pozwala nam genialny węch, tych receptorów mamy od 220 mil. do 2 mld ! Ludzie zaledwie 5 mil.
To on pozwoli nam rozsmakować się w drobniutko mielonej cielęcince. Natomiast nie zaakceptowałyśmy mleka cuchnącego kozą, ani papek/pasztecików z puszki, niby specjałów z górnej półki dla psich noworodków.
Jeszcze kosz jest naszym domem, ale zwiedzaliśmy już podłogę. Tam na równym i twardym trenujemy sztukę chodzenia.
Nóżki wyprostowane, grube pupki do góry, ziemia się chwieje a my z wdziękiem słonia piwnym krokiem dzielnie do przodu.
Bardzo dobrze widzimy i poznajemy naszą Pańcię, pachnie perfumami i wołowiną, czasami kozim mlekiem, do którego się przyzwyczajamy. Choć ostatnio podpadła- zrobiła nam przykrość.
Wrzeszczeliśmy, gdy robiła nam pierwszy pedikiur, krzyczeliśmy, gdy podawała wstrętną miksturę, nie dla nas, a dla wyimaginowanych robaków...
Ale przy następnej porcji wołowinki i miziania zapomnimy. Przed nami czwarty tydzień. Jak minął opowiem.
ZAPRASZAM
DRUGI TYDZIEN Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
Jeśli od rodziców chcesz dostać szczeniaka, najlepiej
poproś o braciszka - zawsze zgadzają się na szczeniaka!
Znalezione w Necie
To już dwa tygodnie od pamiętnego dnia naszych urodzin. Ciągle śpimy i jemy, jemy i śpimy. Pod tym względem wiele się nie zmieniło. Ale podwoiliśmy naszą urodzeniową wagę! Nic dziwnego, że ustawicznie słyszymy: Ale kluchy! Ale pulpety! Najważniejsze, że jesteśmy szczęśliwe i rozwijamy wzorcowo, a każdy dzień przynosi coś niezwykłego. Świetnie słyszymy dźwięki dobiegające z domu i zza okien. Nas też już słychać nie tylko wtedy, gdy jest przykro, również gdy radośnie witamy Mamę, która, choć troskliwie się nami opiekuje, coraz częściej opuszcza kosz. Rozumiemy, że każdej Mamie należy się chwila wytchnienia.
Otworzyłyśmy oczka i ze zdziwieniem, jeszcze z przymrużeniem oka, poznajemy otaczający świat.
Już na tylnych nóżkach podnosimy się i nieśmiało stawiamy pierwsze kroki- raz do przodu, raz do tyłu i bęc... Podobno trening czyni mistrza! Czarne noski odkrywają niezwykłe zapachy. Niestety, pierwsze próby degustacji nowych smaków nie powiodły się. Powiedziałyśmy zdecydowanie- NIE!
Chcemy do Mamy, do brzuszka pełnego mleczka!
Natomiast uwielbiamy przytulanki, całuski i szeptanki do uszaka- słodziaczek, myszka, żabcia, kotuś!
Mamy nadzieję, że to nie nasze imionka! Choć to bardzo miłe, ale wypraszamy sobie! Nie chcemy być żabkami, myszkami a zwłaszcza kotami! Liczymy na pełne godności i powagi imionka jakie pasują potomkom Dynastii Jantarowa Fuga.
Dzisiaj Święto Konstytucji 3 Maja, a my otwieramy nową stronę szczenięcego życia. Ale o tym za tydzień.
ZAPRASZAM.
PIERWSZY TYDZIEN Z ŻYCIA RUDEGO PUDLISZONA
DEDYKUJĘ Dzieciom, które na mnie czekają,
z którymi wkrótce zamieszkam i będę dzielił
trudy dorastania...
Jak widać zakwitły jabłonie i minął 1. tydzień naszego szczenięcego życia. Rośniemy, rozwijamy się, zmieniamy. Z wygodnego, mięciutkiego legowiska, w którym nagle zrobiło się mało miejsca, powędrowaliśmy do obszernego kosza. Jasne noski zabarwiły się na czarno. Piękne? Nadal mamy zamknięte oczka. Ale z każdą godziną do uszek dobiegają nowe dżwięki i głosy. Nasz doskonały węch i wrodzony zmysł smaku podpowiadają jak dotrzeć do naszej mlecznej spiżarni, przy której, niestety, coraz ciaśniej. W tej chwili uprawiamy dwie dyscypliny sportu- pełzanie i zapasy- kto pierwszy dotrze do smakowitego brzuszka Mamy i zajmie wygodne miejsce. Na szczęście póki co, wszystkim starcza. Prawdę mówiąc to cały dzień i noc jemy i jemy, śpimy i śpimy! Ponieważ jeszcze nie umiemy regulować temperatury naszych ciałek, często pchamy się na grzaną poduszkę lub układamy w kopczyk- razem zawsze cieplej.
W zasadzie jesteśmy grzeczne . Wrzaskiem reagujemy tylko wówczas, gdy zimno, pusto w brzuszku i nie czujemy obecności Mamuśki. Buntujemy się kiedy nas ważą lub bez zapowiedzi biorą na ręce. Tak zwane stymulacja, czyli głaskanie, mizianie, buziaczki, smeranie po brzuszku, gilgotanie w stopki nie robią już na nas wrażenia i uznajemy je za przyjemne. Gorzej tolerujemy przewracanki na grzbiet! Podobno po takich zabiegach będziemy zdrowe, mądre i odważne. Na szczęście, tak jak na całym świecie, na zło, porażki, na wszystkie potrzeby istnienia poradzi Mama.
Nakarmi, przygarnie, ogrzeje, umyje, a gdy trzeba do toalety- też mama.
Najadłem się, idę spać. Zapraszam za tydzień!
Nim zasnę-zobacz jak urośliśmy i poznaj moich utytułowanych rodziców, w żyłach których płynie błękitna krew, p ł y n i e, p ł y n i e, p ł y n i e...
DOBRANOC...
CURRICULUM VITAE- CZYLI CV PEWNEGO RUDEGO PUDLISZONA
Nazywają mnie RUDY. Urodziłem się 18 kwietnia 2021 r. To wyjątkowy dzień- 8o lat temu w ten sam kwietniowy dzień przyszedł na świat mój ludzki Dziadek. Ja, moi trzej bracia i dwie siostrzyczki staliśmy się niezwykłym, urodzinowym prezentem ! Nic dziwnego, że endorfiny szczęścia szalały w powietrzu.
Pienił się szampan, lały łzy wzruszenia... zachwytom nie było końca! Ale mnie i rodzeństwu daleko było do radości. Żyliśmy w brzuszku Mamy. Było przytulnie, cieplutko... Czuliśmy kojące, rytmiczne bicie maminego serca.
Aż przyszła ta straszna chwila- z trudem i wysiłkiem przedzieraliśmy się na świat. Było zimno, ciasno i ciemno! Ktoś obcy dotykał nas, przewracał, ważył, komentował - ale kluseczki. Przerażeni krzyczeliśmy- zostawcie nas, chcemy do Mamy, do Mamy! Na szczęście koszmar się skończył. Jeszcze nie widzimy i nie słyszymy, ale mamy wspaniały węch i receptory ciepła, i z mnóstwa otaczających zapachów z łatwością odkryliśmy Mamę, pachnący mleczkiem brzuszek, jej ciepły, aksamitny język ukoił nasz lęk, zapanował błogi spokój.
Okazało się- ŚWIAT NIE JEST TAKI ZŁY, NIECH NO TYLKO ZAKWITNĄ JABŁONIE...Zapraszam za tydzień!
Wszystkie znaki na ziemi i niebie zwiastują wiosnę. W ogrodzie zakwitły tulipany.
Wokół optymizm, zwłaszcza po wystąpieniach p. ministra od zdrowia.
W sercach nadzieja. W domu szczęście i uśmiech, bo pojawił się miot rudzików.
Ze względu na trudny czas z wahaniem podjęłam decyzję o powołaniu ich do życia.
Już są. Zdrowe i piękne. I jak zawsze w naszej hodowli- teoretycznie sprzedane jeszcze przed urodzeniem.
Przepraszam w imieniu NATURY, która rządzi się własnymi prawami- nie wszystkim wystarczy suczek. Są tylko dwie.
Z TYCH WZGLĘDÓW ZAINTERESOWANYCH PROSIMY O PILNY KONTAKT I OSTATECZNE POTWIERDZENIE REZERWACJI.
Zapraszam. Na zdjęciach maluchy z pierwszych godzin życia.